20
PAź
2018

Życie na Misji w Nabwalyi – list Ks. Waldemara Potrapeluka

Posted By :
Comments : Off

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                               Nabwalya  19.10.2018

Kochani Przyjaciele Misji w Nabwalyi,

Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam.

Ani się człowiek nie obejrzał a tu już Październik. Dla nas, tu w Nabwalyi, w Misji Matki Bożej Różańcowej bardzo szczególny miesiąc. Świętowaliśmy Parafialny Odpust, jak co roku, razem z naszym Biskupem.  Po Sumie Odpustowej poszliśmy na Górę Czarownic, gdzie w przeszłości zabijano wszystkich podejrzanych o czary. Postawiliśmy tam krzyż i nazwaliśmy ją Górą Golgota. A że nie po raz pierwszym zgromadziliśmy się tam na modlitwie, Golgota stała się dla nas miejscem pielgrzymkowym.

W Sierpniu pochowaliśmy naszego Chiefa – Szefa Plemienia Bisa w Dolinie. Bez niego, Misja w Nabwalyi nigdy by nie powstała tak szybko. Bardzo wspomagał mnie w mojej pracy budowlanej i duszpasterskiej. Jako jeden z nielicznych Chiefów był praktykującym Katolikiem. Był moi przyjacielem. Wiele czasu spędzaliśmy na wspólnych rozmowach. Zawsze powtarzał, że chce być pochowany jak Katolik, a nie według lokalnych zwyczajów (pogrzeb Szefa Plemienia jest pewnym tabu i tylko nieliczni mogą wziąć w nim udział). Ja postąpiłem według jego życzenia i pochowaliśmy go po katolicku. Trochę mi się za to oberwało od innych Chiefów i członków królewskiego Klanu, ale co tam. Ludzie stanęli po mojej stronie. Jego pogrzeb był wydarzeniem historycznym – po raz pierwszy tak ważny Szef Plemienia nie został pochowany według tradycyjnych zwyczajów, a po chrześcijańsku. Do roku powinien być wybrany nowy Chief. Oczywiście tradycyjnie jest to wszystko ustalone, kto może być następcą. Kandydatów jest kilku więc są podchody i „przepychanki”, nie zawsze fair. Jednak nasz Chief napisał w swoim Testamencie, że nadszedł czas oddania władzy kobietom. Sama nazwa „Nabwalya” wskazuje, że jest to miejsce, gdzie rządzi kobieta. Ale chłopy tak łatwo nie popuszczą. A że ja jestem wykonawcą  Testamentu, znalazłem się pośrodku tych wszystkich „przepychanek”.  Staram się przede wszystkim, by wszystko odbyło się w miarę spokojnie i według tradycyjnych przepisów.  Ale, przez wstawiennictwo Matki Bożej Różańcowej, szturmujemy niebo, aby Pan Bóg znów nam pobłogosławił dając nam praktykującego Chefa.

Muszę przyznać, że ten rok nie jest dla mnie zbyt dobry. Najpierw w Lutym naprawiając dach spadłem z drabiny i złamałem biodro. Cudem udało się mnie wywieźć z Doliny do Lusaki na operację i cudem przed Wielkanocą byłem z powrotem w Nabwalyi. Wszak to pora deszczowa, kiedy normalnie jesteśmy odcięci. Rehabilitacją zająłem się sam, ale niestety nie jestem zbyt dobrym rehabilitantem.  W Maju jadąc na meeting do Diecezji walnęła we mnie ciężarówka. Było to już na asfalcie. Wieczorem. Ciężarówka bez świateł, a kierowca kompletnie pijany. Cudem udało mi się uniknąć zderzenia czołowego. Ani mnie, ani nikomu z moich pasażerów nic się nie stało, ale nasze auto do tej pory jest w naprawie. Z kolei we Wrześniu jadąc do Mpiki nieoczekiwanie złapał nas  deszcz w Górach. A że ja w porze suchej używam starych opon, łysych jak moje czoło, wpadłem w poślizg, wypadliśmy z drogi i żeśmy się wywrócili autem na bok. I znów cud. Nikomu nic się nie stało, a auto tylko lekko powyginane. Jakoś żeśmy się wytaraskowali z auta i w 5 minut postawiliśmy je z powrotem na koła, i pojechaliśmy dalej.  Później okazało się, że tydzień wcześniej w Garażu wymieniali mi resory, ale ich nie dokręcili i dlatego nas wyrzuciło z drogi. Można by powiedzieć horror. Ale ja próbuję zrozumieć cóż też Pan Bóg chce mi powiedzieć przez te wszystkie wydarzenia. Wiem też, że Matka Boska Różańcowa ma mnie w swojej  szczególnej opiece, a mój Anioł Stróż nie leniuchuje. Ale wiem też, że to dzięki Waszym modlitwom i ofiarom wszystko to pokończyło się dobrze. Bardzo Wam za te modlitwy dziękuję. I modlę się za Was by Pan Bóg Wam to wynagrodził swoim błogosławieństwem. I swoje drobne cierpienia ofiarowuję w Waszej intencji. Proszę Was też, nie ustawajcie w modlitwie za mnie. Zostało jeszcze 2 i pół miesiąca do końca roku i dobrze by było je przeżyć bez niemiłych przygód ufając, że przyszły rok będzie lepszy.

Bardzo też dziękuję Parafiom w Paniówkach, Knurowie, Bieruniu Starym i Nowym, w Hołdunowie i Lędzinach, w Bojszowach Starych i Imieliniu za ofiary pieniężne na prace nad naszą drogą. Nasze prace są bardzo intensywne. Codziennie spora grupa ludzi pracuje na różnych trudnych odcinkach drogi. Nie jest to łatwe , bo jest bardzo gorąco (ponad 40), a deszcze zaczną się lada dzień. Nasz traktor spisuje się doskonale. Szkoda tylko, że nasze auto parafialne nie jest na chodzie po moim wypadku. Lada dzień ubijarka Magda i walec wkroczą do prac na drodze. Razem z moimi ludźmi bardzo Wam dziękujemy i modlimy się za Was na Różańcu. A teraz w Niedzielę Misyjną będziemy się za Was modlić ofiarowując w Waszej intencji Mszę św..

Niech Matka Boska Różańcowa wyprasza Wam i Waszym Rodzinom obfitość łask.

Szczęść Boże!

Ks. Waldemar Potrapeluk

SCROLL_TEXT