17
LIS
2014

Afrykańska komunikacja miejska

Posted By :
Comments : Off

Drodzy Przyjaciele

Stolica Zambii to ogromnie rozległe miasto. Jak się szacuje, zamieszkuje ją obecnie około 1,7 miliona mieszkańców, a niektórzy mówią nawet o dwóch milionach. Jako, że nie mam samochodu, poruszając się po mieście korzystam z lokalnych środków transportu. Podstawą komunikacji są tu takie minibusiki Toyoty, które w Polsce zabierałyby góra jedenastu pasażerów, licząc również dwa miejsca obok kierowcy. Tutaj nierzadko zdarza się, że mieszczą i dwadzieścia dorosłych osób. Kierowca i jego pomocnik bardzo dbają, aby ich pojazd nie jechał pusty, więc czasem czekają na przystankach na klientów lub zatrzymują się po drodze, aby kogoś zabrać. Stracony czas nadrabiają wariacką jazdą, używając nawet pobocza, a potem wpychając się w każdą możliwą szczelinę między pojazdami. O czymś takim jak rozkład jazdy to tu nikt nie słyszał, a jak ktoś zapłaci więcej to nawet zboczą z trasy i podwiozą go pod wskazany adres, jak to się raz zdarzyło w czasie mojego podróżowania. Generalnie ten rodzaj komunikacji nie jest może komfortowy, ale też nie jest drogi. Przejechanie 12 kilometrów z Buleni, gdzie mieszkam do centrum Lusaki to wydatek 5,- ZMK, czyli około 2,5 PLN.

Przy okazji pozytywnie muszę się wypowiedzieć o higienie mieszkańców stolicy Zambii. Jadąc w zatłoczonym busiku, nigdy nie miałem dyskomfortu z powodu nieprzyjemnego zapachu jakiegoś współpasażera, a nie podróżują nimi ludzie zamożni. Widać, że mieszkańcy Lusaki wiedzą do czego służy mydło. Najbardziej do tej pory zaniepokoiłem się, kiedy do busika wsiadała pani delektująca się topiącym się lodem, ale na szczęście nie usiadła obok mnie.

Alternatywnym środkiem komunikacji dla bogatszych są taksówki i to dwóch rodzajów, te oficjalne zarejestrowane i nieoficjalne. Tych pierwszych nie ma za dużo, gdy zaś idzie o te drugie, to właściciele samochodów, którzy dysponują czasem, czekają po prostu gdzieś na klientów i proponują podwiezienie. Nigdy jeszcze żadną taksówką nie jechałem, ale kilkakrotnie zdarzało mi się z ich kierowcami rozmawiać. Gdy pojawia się potencjalny klient, to zaraz proponują podwiezienie. Początkowa cena jest zwykle wysoka, ale wystarczy kilka słów w lokalnym języku i zaraz spada. Warto też wcześniej zapytać się miejscowych, jaka jest stawka za kurs i wtedy nie ma specjalnej dyskusji. Z Buleni do centrum to 50,- ZMK.

Komunikacja autobusowa, jaką my znamy tu nie istnieje. Duże autobusy obsługują tylko linie dalekobieżne, jak na przykład do Livingstone. Na tych trasach można spotkać naprawdę komfortowe autokary, ale to już zupełnie inna historia.

W Lusace można natrafić na wiele znaków, że Zambia to kraj, który dynamicznie się rozwija. W samej tylko dzielnicy Makeni, gdzie pomagam w weekendy, są co najmniej trzy duże przemysłowe wytwórnie bloczków cementowych (czyli pustaków), co znaczy, że musi być na nie duże zapotrzebowanie. Oficjalne dane statystyczne mówią, że w ubiegłym roku PKB (Produkt Krajowy Brutto) Zambii wzrósł o 7%. O takiej stopie rozwoju to Polska może tylko pomarzyć. Trudno porównywać nasze gospodarki, ale widać gołym okiem, że są tu dobre warunki do inwestowania, z czego w dużej mierze korzystają Chińczycy. Biznesy otwiera tu również sporo przedsiębiorców z krajów muzułmańskich i Hindusi. Dzięki zaś inwestycjom pracę i pieniądze mają Zambijczycy.

Namacalnym dowodem, że mieszkańcy Zambii stają się zamożniejsi jest chociażby to, że w Makeni, czyli właściwie na obrzeżach Lusaki, istnieje już jedna galeria handlowa z hipermarketem (trzy lata temu jej jeszcze nie było). Obecnie zaś, właściwie po przeciwnych stronach tego samego skrzyżowania powstają dwie kolejne, każda z hipermarketem. Gdyby nie było potencjalnych nabywców, nikt by nie budował sklepów. Być może ta lokalizacja, ma na celu odciążyć centrum miasta, które czasem stanowi jeden wielki korek samochodowy. Ulice Lusaki nie są przygotowane na przyjęcie tak wielu samochodów, których każdego roku przybywa podobno kilkadziesiąt tysięcy. Niestety są to najczęściej używane samochody z Japonii, bowiem i w tym kraju ruch jest lewostronny jak w Zambii. Komunikacyjnym problemem Lusaki jest także brak obwodnicy, co dodatkowo korkuje miasto.

Ciekawostka z kursu. W języku ci-Bemba istnieje jedno słowo, które oznacza równocześnie zwierzę i mięso. Po prostu, zwierzę to mięso. Oczywiście każde zwierzę ma swoją własną nazwę. Lew na przykład to „inkalamo”, a mysz to „impuka”. Generalnie dieta Zambijczyków, jak mogłem się przekonać, zarówno w stolicy, jak i w buszu nie jest zbyt bogata w mięso. Podstawa to ubwali z kukurydzianej mąki i warzywa.

Lusaka to cywilizacja, więc przebywając na Makeni, mam okazję oglądnąć czasem jakiś program w telewizji. Zdarzyło mi się zobaczyć fragment programu o Egipcie. Dowiedziałem się, że jeszcze siedem tysięcy lat temu klimat Egiptu był zdecydowanie wilgotniejszy niż obecnie. Wtedy na tym terenie występowały żyrafy, hipopotamy i wiele innych zwierząt, które teraz można spotkać dopiero na sawannach wschodniej Afryki. Jednakże klimat północno-wschodniej Afryki zaczął się stawać coraz bardziej suchy i zarówno flora, jaki i fauna zaczęła się zmieniać. Pytanie, co miało na to wpływ na tamte zmiany klimatyczne? Dzisiaj wmawia nam się, że za wszelkie zmiany klimatu odpowiada człowiek.

Kolejna refleksja nasunęła mi się, kiedy pokazano Aleksandrię. Na początku VII wieku było to kwitnące chrześcijańskie miasto ze wspaniałą biblioteką gromadzącą dzieła pisarskie jeszcze przed narodzeniem Jezusa. Od zdobycia jej przez muzułmanów w roku 642 po tej chrześcijańskiej świetności nie pozostał nawet ślad, nie licząc dzieł historyków. Współcześnie bardzo podobne działania obserwujemy w Iraku i nie tylko.

Serdecznie pozdrawiam i polecam się modlitwie.

Szczęść Boże.

Z darem modlitwy ks. Marek